-Może pomóc?
-A mógł byś? - Spytała uśmiechając się do chłopaka.
-Jasne.
-Dziękuje.
- Nie ma sprawy - Od powiedział puszczając jej oczko.
Uczniowie zaczęli wysiadać z pociągu a w oddali można było słyszeć:
-Pirszoroczni, do mnie! Pirszoroczni! - Zagdżmiał głos gajowego
-Witaj Hagrid - Przywitali się wszyscy - Miło Cię widzieć!
-Witajcie dzieciaki .Was też. Ale żeście wyrośli! - Rzekł Olbrzym
-Do zobaczenia później! - powiedziała Lily-Niedługo Cię odwiedzimy!
-Trzymam za słowo.
-No lećcie już bo się spóźnicie.
-To do zobaczenia-Powiedziała Roxann
Ruszyli w stronę powozów.Usiedli się w jednym z nich i jechali ciągnięci przez niewidzialne stworzenia.
-Jak dobrze znów być w domu - Oznajmiła Anabell.
-Taaak - odpowiedział zamyślony James.
Po kilku minutach dojechali przed drzwi wejściowe.Wysiedli z powozu i ruszyli ku drzwiom wejściowym.Przeszli przez Salę Wejściową i weszli do Wielkiej Sali. Usiedli przy stole Gryffindoru i zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu przyjaciół. Jedynie Albus ruszył w stronę stołu Slytherinu. Miał tu kolegów lecz jednak wolałby być razem z rodzeństwem i kuzynami.Niestety, Tiara Przydziału podjęła decyzję i musiał się z tym pogodzić.
***
Drzwi do wielkiej Sali otworzyły się i weszli przez nie wystraszeni pierwszoroczniacy. Szli za Profesorem Flitwickiem niosącym starą Tiarę Przydziału i krzesełko. Rozpoczęła się ceremonia przydziału lecz James słyszał tylko oklaski, gdy któryś z uczniów został przydzielony do domu.
Był zapatrzony w Anabell. Przyglądał się jej i wciąż było mu mało. Podziwiał jej długie blond włosy, jej śliczne oczy które świeciły jak gwiazdy na suficie Wielkiej Sali, była taka cudowna, miał motylki w brzuchu.Wcześniej miał wiele dziewczyn, lecz żadna nie wywoływała u niego takich cudownych uczuć. Wiedział, że w jej żyłach płynie krew willi, ale jej kuzynki, Victorie lub Dominique, również po części wille nigdy tak na niego nie działały. Chciał z nią być lecz nie wiedział czy ona również tego chce. Mogła mieć każdego chłopaka z całej szkoły.
Był zapatrzony w Anabell. Przyglądał się jej i wciąż było mu mało. Podziwiał jej długie blond włosy, jej śliczne oczy które świeciły jak gwiazdy na suficie Wielkiej Sali, była taka cudowna, miał motylki w brzuchu.Wcześniej miał wiele dziewczyn, lecz żadna nie wywoływała u niego takich cudownych uczuć. Wiedział, że w jej żyłach płynie krew willi, ale jej kuzynki, Victorie lub Dominique, również po części wille nigdy tak na niego nie działały. Chciał z nią być lecz nie wiedział czy ona również tego chce. Mogła mieć każdego chłopaka z całej szkoły.
-James Słuchasz mnie czy nie?! - Spytał Kris szturchając go w ramie.
-Cco, mówiłeś coś? - Oprzytomniał
-Pytałem czy wiesz kto został kapitanem Drużyny .
-Aa ,to nie wiem jeszcze, jutro się okaże.
-...jak już mówiłam wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zabroniony, a każdego kto się tam znajdzie osobiście ukarze - Powiedziała dyrektorka - To chyba wszystko, więc smacznego!
Powiedziawszy te słowa na stołach pojawiły się przeróżne potrawy.
Uczniowie zaczęli nakładać sobie wszystkiego po trochu. Po skończeniu kolacji na stołach pojawiły się desery. James nałożył sobie dużą porcję lodów karmelowych z czekoladową posypką. Gdy skończył miał już tak pełen brzuch, że myślał, że nie wstanie. Dyrektorka powstała z miejsca, a wszyscy ucichli.
Uczniowie zaczęli nakładać sobie wszystkiego po trochu. Po skończeniu kolacji na stołach pojawiły się desery. James nałożył sobie dużą porcję lodów karmelowych z czekoladową posypką. Gdy skończył miał już tak pełen brzuch, że myślał, że nie wstanie. Dyrektorka powstała z miejsca, a wszyscy ucichli.
-Jeśli wszyscy już się najedli, proszę o pójście do swoich dormitoriów. Proszę jeszcze prefektów o odprowadzenie naszych najmłodszych uczniów.
Wszyscy jak na rozkaz powstali i skierowali się do wyjścia. Po przejściu kilku korytarzy oświetlonych pochodniami znaleźli się przed portretem Grubej Damy.
-Hasło proszę - Rzekła Gruba Dama.
-Musy Świrusy - Od powiedział jeden z prefektów.
James skierował się do dormitorium chłopców klasy 6. Dzielił je z Louisem, Fredem i Krisem. Kufry stały już przy łóżku każdego z nich. Zaczął się wyścig do toalety. Dzięki swojej szybkości wygrał James.
-Ha, pierwszy ! - Krzyknął, zamykając drzwi .
-Nie no, znów?!Dał byś nam choć raz wygrać!- Od powiedział Kris
-Nigdy, postaraj się gumochłonie!
***
Chłopak leżał jeszcze chwilę w łóżku, rozmyślając o Anabell.Wreszcie udało mu się zasnąć.
Śnił, że w Grudniu miał być Bal Bożonarodzeniowy, na który ją zaprosił . Zgodziła się. Wyglądała olśniewająco.. Dobrze się razem bawili. Prawie wszystkie piosenki przetańczyli we dwoje, lecz wszyscy chłopcy przez cały bal patrzyli się na nią. Nagle jakiś wysoki brunet "odbił" mu partnerkę. James poirytowany usiadł przy stoliku czekając aż piosenka się skończy i będzie mógł wrócić do partnerki. Nagle ujrzał chłopaka całującego się z jego Anabell. "Nie daruje mu "-pomyślał .Wstał z krzesła i kierował się do całującej pary ...
-JAMES, WSTAWAJ ! James, za 15 minut zaczynają się lekcje! - budził go Louis
-Dobra już wstaję. A gdzie są wszyscy? - Zapytał
-Na śniadaniu, śpiąca królewno.
-Dlaczego mnie wcześniej nie budziliście?
-Budziłem cie jakieś trzy razy, ale mamrotałeś tylko coś w stylu "nie daruje" czy jakoś tak.
-Aha, dobra, a co mamy pierwsze ?
-Transmutacje lepiej się pośpiesz jeśli chcesz zdążyć na śniadanie i nie dostać szlabanu od McGonagall.
-Dobra, idę się ogarnąć.
Wszedł do łazienki ,wykonał wszystkie poranne czynność, uczesał się ,ubrał i wyszedł z dormitorium. W Pokoju Wspólnym spotkał Anabell.
-A ty nie na śniadaniu? -spytał chłopak
-Nie, zaspałam, dziewczyny mówią ze mnie budziły kilka razy, a ja nic nie pamiętam - Odpowiedziała - A ty czemu ni na śniadaniu?
-Ja też zaspałem.
-Masz zamiar iść jeszcze na śniadanie? - Zapytała
-Nie, a ty ?
-Też nie, już i tak nie zdążę, a wole nie dostać szlabanu .
W chwili gdy doszli do sali od Transmutacji drzwi otworzyły się, a nauczycielka gestem ręki zaprosiła ich do środka. James usiadł w ostatniej ławce razem z Fredem. Przez całą lekcje głowę zaprzątał mu ten sen...
Jeśli chce z nią być, musi się w sobie zebrać i ją zaprosić na randkę. Przecież to jest James Potter, który miał już wiele dziewczyn, a boi się zaprosić właśnie tę. Postanowił, że zaprosi ją przy najbliższej okazji i nie będzie czekał aż jakiś inny chłopak zrobi to za niego.
Gdy zadzwonił dzwonek, profesor zadała im esej na półtorej stopy .
Gdy zadzwonił dzwonek, profesor zadała im esej na półtorej stopy .
Witaj.
OdpowiedzUsuńJest to dość ciekawy blog. Z resztą, jak każdy blog o tematyce potterowskiej. Mam małą uwagę: jeśli dałabyś rady więcej szczegółów dodawać do opowiadania to będzie jeszcze lepiej.
I zapraszam do mnie na http://opinie-fantastyki.blogspot.com/ - bloga z recenzjami książek fantasy.
dzięki za opinię i postaram się dostosować ,ja sama przyznaje ten początek mnie nie zachwyca a le mam nadzieje ze bedzie mi lepiej szło :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń