piątek, 7 marca 2014

Libster Award2

 Dawno mnie tu nie było, możnaby pomyśleć, że opuściłąm bloga, ale tak nie jest. Może to w jkimś stopniu was zadowoli :)

  Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania "za dobrze wykonaną pracę". Jest przyznawana blogom o najmniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która Cię nominowała.
Nominację otrzymałam od: http://girl-from-ravenclaw.blogspot.com/
Nominację otrzymałam po raz drugi, niektóre pytania mogą się powtarzać.

1. Jak masz na imię i ile masz lat?
    Mam na imię Magdalena, wszyscy mówią na nie po prostu Magda. Mam piętnaście lat.
2. Dlaczego postanowiłaś pisać bloga?
    Jest to wynik niedzielnej nudy.
3. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole i dlaczego?
    Moim ulubionym przedmiotem w szkole jest Geografia, ponieważ dzięki niej dowiadujemy się wiele       rzeczy o świecie, a ja jestem człowiekiem bardzo ciekawym.
    Moim ulubionym przedmiotem w Hogwarcie są Zaklęcia, ponieważ bez mich magia by po prostu nie      istniała (przynajmniej ja tak uważam).
4. Jaki jest twój ulubiony blog?
    Nie mam ulubionego bloga. Każdy jest inny, każdy przedstawia w swoich opowiadaniach coś               nowego, coś swojego, coś innego, ponieważ to wychodzi z ich umysłów. O niektórych blogach            można powiedzieć, że są wynikiem marzeń.
5. Jakiej muzyki/wykonawcy słuchasz?
    Słucham głównie popu. Jest wielu wykonawców których lubię.
6.  Masz jakieś zwierzęta?
    Oczywiście, że tak. Kocham zwierzaki! Mam pieska i cztery koty :3 Dwa pierwsze, miałam jeszcze       za nim poznałam HP więc mają zwykłe imiona, ale dwa kolejne zwą się Lilka i Fredzio :3 Są rudzi jak     nasi Weysley'owie :D
7. Jaki jest twój ulubiony film?
    Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Jest ich po prostu za dużo.
8. Jaka jest twoja ulubiona książka?
    No i kolejne pytanie na które nie jestem w stanie odpowiedzieć... Na ziemi jest wielu pisarzy których     podziwiam i lubię ich twórczość. Każdy ma swój styl pisania, i w każdej książce jest coś                     wyjątkowego.
9. Co ci daje pisanie?
    Pisanie daje mi...  No tak. Co daje mi pisanie? Myślę, że pisanie daje mi szczęście, gdy ktoś czyta         moje opowiadania, gdy komuś się to podoba...
    Dzięki pisaniu, lepiej idą mi prace pisemne w szkole, jest do też duży plus.
10. Jaki jest twój ulubiony kolor?
    Moim ulubionym kolorem jest niebieski i granatowy. W dzień niebo jest niebieskie, w nocy to               dwa kolory które chyaba każdemu kojarzą się z niebem, które mnie tak fascynuje. Mogłabym               godzinami w nie patrzeć i rozmyślać o wszystkim i o niczym.
11. Kim chcesz zostać w przyszłosci?
    Od jakiegoś czasu, mimo młodego wieku poważnie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Moje plany          wciąż się zmieniają, więc o niczym jeszcze nie będę mówiła.


Moje pytania:
1. Jak masz na imię i lie masz lat?
2. Dlaczego piszesz bloga?
3. Co Cię inspiruje do pisania?
4. Co pomaga ci w pisaniu?
5. Jakie są twoje plany na przyszłość?
6. Czy uwzględniasz w nich pisanie?
7. Co robisz poza pisaniem?
8. Jakich pisarzy lubisz/cenisz?
9. Jake książki najchętniej czytasz?
10. Jakie jest twoje ulubione zwierzę? Dlaczego?
11. Co sądzisz o moim blogu?

poniedziałek, 6 stycznia 2014

11. "Dziwny kawałek pergaminu"



                                                                                                   James,
Nie ukrywam, że zdziwiła mnie twoja proźba. Twój pomyśł jest bardzo zaskakujący ale również interesujący. Postaram się spełnić twoje oczekiwania z ciekawości  podołania tego wyzwania ale przede wszystkim z chęci pomocy . Szkoda, że sam nigdy nie wpadłem na tak orginalny pomysł, widzę,że masz coś z genów Weasleyów. A wracając do tematu, obiecuję, że w miarę możliwości będę cię krył lecz sam wiesz, jaka jeś twoja matka...  
Pozdrawiam, wójek George.


***

   W Hogwarcie minął pierwszy semest. Większość uczniów siedziała właśnie w pociagu który miał ich zawieźć do domu. Była to tak wyczekiwana chwila przez młodych czrodziei. Tylko nieliczni pozostali na święta w zamku. 
    James siedział z przyjaciółmi w przedziale i wspominał sytuację  sprzed kilku dni kiedy zakradli się na trening Ślizgonów, aby podmienić miotły tym osiłkom którzy chcieli wyłudzić od Albusa produkty ze sklepu wója Georga.
    Gdy to zrobili, schowali się na trybunach. Ślizgoni wsiedli na miotły i...  nie mogli ich opanować, latali to w jedną to w druga stronę, w dół i w górę. Byli przerażeni. Na pomoc rzucili się ich koledzy z drużyny ale oni również nie byli w stanie opanować mioteł. Po dziesięciu minutach miotła dała się sterować i chłopcy wrócili na ziemię. Rzucili miotły i pobiegli w stronę zamku, powiedzieć wszystko swojemu opiekunowi, Blaisowi Zabiniemu.
    Na szczęście nikt nie dowiedział się kto był sprawcą tego zdarzenia, ponieważ reszta Ślizgonów także pobiegła do zamku, a Gryfoni spokojnie wyszli z ukrycia i udali się na błonia.

***

     "jak dobrze być w domu" - Pomyślał James kiedy po kolacji położył się na łóżku w swoim pokoju. Przypomniało mu się o zdjęciach które były schowane w szafce. Podszedł do niej i wyjął pudełko. Usiadł na łóżku i zaczął przeglądać fotografie. Jedna przedstawiała Jego i Rose. Grali w Quidditcha na łące za Norą. Oboje mieli po kilka lat i nie chodzili jeszcze do szkoły. To były akurat wakacje, gdy nocowali u dziadków Weasleyów. Doskonale pamięta ten dzień. To właśnie wtedy spadł z miotły podczas meczu i złamał rękę.  Był wtedy przerażony. Molly natychmiast zabrała go do Szpitala Świętego Munga gdzie uzdrowiciel rzucił jedno zaklęcie, a ręka powróciła do właściwej postaci. Przestrzegł chłopaka przed kolejnymi wypadkami (które powtórzyły się wiele razy,  gdzie chłopakiem zajęła się szkolna pielęgniarka). Uśmiechnął się na samo wspomnienie o tym.
      Kolejne zdjęcie przedstawiało Jamesa i jego rodziców. Tata trzymał go na rękach, a jego mama trzymała dłoń na brzuchu. Była w ciąży z Albusem. Wszyscy byli uśmiechnięci od ucha do ucha.  Tworzyli, i dalej tworzą szczęśliwą rodzinę.
      Jeszcze inne zdjęcie przedstawiało obraz świąt w Norze. Dzieci miały od dwóch do kilku lat. Wszędzie panował chaos. Mamy próbujące uspokoić swoje maluchy które nie chciały dzielić się zabawkami z innymi. Babcia Molly próbująca nakryć do stółu, aby można było usiąść do kolacji. Ojcowie i dziadek Artur,  rozmawiający o wynalazkach w świecie magii. Ale kto by nie chciał spędzić takich świąt?
     James przez jakiś czas przeglądał kolejne fotografie kiedy postanowił, że przejrzy zdjęcia z czasów szkolnych rodziców. Zszedł na dół do kuchni gdzie przebywali rodzice i spytał:
- Tato, gdzie masz schowane swoje zdjęcia ze szkoły? 
- Po co ci moje zdjęcia? Są w gabinecie. Tam w regale - Odparł popijając herbatę - Wiesz gdzie? 
- Tak, tak - powiedział bardziej do siebie niż do ojca.
Poszedł w wskazane miejsce i  zaczął szukać. Fotografie były nieposegregowane, w totalnym nieładzie. "Cały tata" - Pomyślał nastolatek. Znalazł już kilak, ale było ich więcej. Gdy po chwili,miał kończyć szukanie, znalazł dziwny kawałek pergaminu. Był widocznie stary, wskazywały na to zniszczenia. Ktoś często musiał go używać. Ale dlaczego? Przecież na nim nic nie ma.
- James, zanalazłeś już czy przyjść ci pomódz? - Usłyszał z pomieszczenia głos taty. Zaskoczyło go to trochę. Zawsze tak jest gdy się grzebie w cudzych rzeczach a właściciel jest w pobliżu. 
- Nie, znalazłem już wszystko - Odparł, chowając kawałek pergaminu do kieszeni spodni i kierując sie w stronę wyjścia.

***

Była już godzina dwudziesta druga. Powinien się już kłaść, bo zaraz przyjdzie zatroskana mama i, grożąc szlabanem. Ale James nie miał zamiaru iść spać. Dręczyła go zagadka tajemniczego pergaminu. "On do czegoś służy, a ja się dowiem do czego" - mówił sobie w myślach.
Drzwi do jego pokoju delikatnie się uchyliły, to rodzice sprawdzają czy nie myszkują po nocach. Światło było zgaszone, więc myśleli że śpi. Chłopak po cichu wstał i wyjął z szuflady mugolską latarkę, gdyż używanie magi po za szkołą było surowo zakazane. To był właśnie minus opuszczania szkoły. Brak magii. To było takie dręczące. Chciał dokładniej obejrzeć pergamin, ale kompletnie nic na nim nie było. "A może potrzebne jest do tego jakieś zaklęcie?". Magia. Tak bardzo chciałby być teraz w szkole. Chyba pierwszy raz odkąd miał jedenaście lat.


.................................................................................................................................

Koooochani! Może niewiele osób czyta tego bloga ale jestem szczęśliwa że udało mi się wreszcie napisać ten rozdział. I wiecie co? On na prawdę mi się podoba. Mam nadzieję że wam też :D
I przepraszam, że tak długo mi to zajęło :( 
Następny rozdział chcę napisać o wiele szybciej. Może nawet już w ferie :D
Serdecznie zapraszam do komentowania. Jak już pisałam wcześniej, tracę nadzieje że mojego bloga czytają więcej niż dwie osoby.. :(

sobota, 14 września 2013

10.Plan.


     Podczas czwartkowego, ostatniego szlabanu James znów zastanawiał się jak może odegrać sie Ślizgonom. Był tym cały pochłonięty, i nie myślał o niczym innym.
Z zadumy wyrwał go jego brat.
- James co ty do cholery robisz? Od pięciu miut stoisz i polerujesz ten puchar. Weź się lepiej za robotę. Im szybciej to skończymy, tym szybciej  wrócimy do Wież.
- Co myślisz o czerwonych włosach? - Spytał po kilku minutach Gryfon.
- Co? O co ci chodzi? - Odparł zdezoriętowani Albus - Chcesz się przemalować? Odradzma - Dodał z zadziornym uśmieszkiem.
- Czyś ty zgłupiał? Chodzi ło mi o to, aby pomalowac włosy tym Ślizgonom. No to jak? Co o tym sądzisz?
- Uważam, że to słaby pomysł. to powinno byc coś mocniejszego, coś co zapamiętają na długo. Masz jeszcze jakieś pomysły?
- A co powiesz...
- Co to za rozmowy?! Sprzątać! Już! - Warknął woźny, który niemal wbiegł do pomieszczenia. Chłopcy odczekali aż kroki sie oddalą i kontynuowali.
- No więc, co powiesz na to aby im podmienić napój, z eliksirem wielosokowym, z włosami jakiś dziewczyn? - Spytał podnoszac jedną brew.
- To odpada, nie mamy składników.
- Racja, nie pomyślałem - Przyznał starszy - Więc ja nie mam już pojęcia.
- A myślałeś nad podaniem im amortęcji? Najlepiej tej od wójka Georga. Raczej nie będzie pytał po co nam ona.
- Ktoś odprowadzi ich do Slughorna, ten da im jakieś antidotum i będzie po zabawie - Odparł kręcąc głową. Nagle w drzwiach staną zdyszany, zapewne biegiem Filch. Koło jego nóg kręciła się jego kotka Pani Norris. Zapewne była kotem ze świata magii gdyż mugolski kot niedożył by tak sędziwego wieku.
- Co ja mówiłem o rozmowach?!! A to co? Co to ma być? - Wskazał na jeden z medali jakiegoś  zawodnika Quidditcha - Wypolerowac to poządnie! Ale już!! - Przypilnował aby "rozkaż" został spełniony, spojrzał na zegarek i dodał:
- Możecie iść, i nie chce nikogo widzieć wałęsającego się po korytarzach.


***


Po śniadaniu, James podszedł do Albusa, siedzącego przy stole swojego domu. Ten spojrzał na niego wyczekująco. Gryfon kiwnął głową wskazując drzwi do Sali  Wejściowej. Gdy znależli się na miejscu, starszy żekł:
- Nie spałem pół nocy, ale już wiem jak odegrać się na tych półgłówkach. Oni grają w drużynie Quidditcha tak?
- Tak - potwierdził Ślizgon.
- Więc poproszę wójka Georga, aby zbudował miotłę, ale taką, którą nie będą w stanie kierować czy coś w tym stylu. No i co ty na to? - Spytał z podnieceniem.
- Dobry pomysł - Odparł z uśmieszkiem.
- Po lekcji wyślę mu sowę.
- Okej to ja idę,  cześć.

***



   Dwie pierwsze lekcje jakie mieli Gryfoni i Puchoni z szóstego roku, to była Historia Magii. Minuty wlekły się niemiłosiernie a James trzymał w ręku list, który miał zamiar wysłać na najbiższej przerwie.
Chciał isć do sowiarni jak najszybciej, wieć postanowił nie tracić czasu na nudny monolog nauczyciela. Zajrzał do torby w poszukiwaniu Karmelków Gorączkowych. Na szczęście miał dużo czasu an zrobienie zapasów na Ulicy Pokątnej.
Odgryzł połowę cukierka a w następnej chwili poczul jak ciepło uderza mu do głowy, w jednej chwili zrobił się czerwony na twarzy tak, że nauczyciel zawiesił na nim wzrok przez dłuższa chwilę i spytał:
- Czy czuje się pan dobrze, Panie Potter? Prosze iść do Skrzydła Szpitalnego.
Czarnowłosy bez słowa spakował swoje rzeczy do torby i dumny że udało mu się wyrwac z lekcji, ale nadal wyglądający na chorego, wyszedł na korytarz. Tam włożył do ust druga połowe cukierka, a fala gorąca i wypieki na twarzy ustąpiły.


***


    Sobotniego poranka Fred i James siedzieli w Wielkiej Sali i jedli sniadanie, pozostali z dormitorium jeszcze spali lecz Gryfon czekał na odpowiedz na jedgo list, której spodziewał się poranną pocztą.
Jego wzrok padł na Albusa któy właśnie siadał przy stole Ślizgonów. Spojrzał pytającym wzrokiem na brata, a ten tylko pokrecił przecząco głową.
Po chwili do pomieszczenia wleciały tak wyczekiwane przez uczniów stworzenia. Jedna z nich, ciemno brazowa z beżowym brzuszkiem podleciała do Jamesa. Usiadła na stole zwinnie omijając zapełnione jedzeniem misy i talerze. Z niecierpliwością czekała na odwiązanie koperty, która przymocowana była do jej łapki. Gdy list znalazł sie w rękach Gryfona, zwierzątko pośpiesznie odleciało jak gdyby miało jeszcze sporo paczek i istów do rozniesienia.

......................................................................................................................................
                                                                                                                                                             
Jestem na siebię zła, że tak długo nic nie dodawałam i  za to że rozdział miał być dłuższy a wcale nie jest. Miały być jeszcze 2/3 akapity ale nic z tego nie  wyszło :/  Ostatnio nie mam weny a o czasie to juz nie wspomina. A chociaż czasem, znajde chwilkę to nie moge nic napisać :(
Na kolejny rozdział zapewne będziecie musieli poczekac jeszcze dłużej, wiem, ja też nie jestem z tego szcześliwa ale chce się dużo uczyć, a poza tym startuję w wyborach na przewodniczącą szkoły a to wymaga przygotowania mojego planu pracy, i plakatu  które mam przedstawić wyborcom ;d  A myslę teraz o tym a nie o blogu. Nie moge się nawet skupić aby pomyśleć o tym co mogłabym dalej napisac :(
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jeszcze raz przeprasza.

PS: Błagam piszcie komentarze, bo ja trace wiarę w to, że ktokolwiek czyta tego bloga :/

piątek, 2 sierpnia 2013

9. Trudne chwile i przebudzenie.

Kochani, postanowiłam, że tak nie może być i zebrałam  się w sobie i napisałam ten oto rozdział.
Miłego czytania :*
.........................................................................................................
          Albus szybko się ocknął się i wyciągnął różdżkę. Wyczarował niewidzialne nosze i zaklęciem przeniósł na nie brata. Zaczął szybko kierować się w stronę skrzydła szpitalnego. Korytarze były puste, gdyż większość uczniów była na kolacji lub w Pokojach Wspólnych.
           Przeszedł przez drzwi i zawołał :
- Pani Pomfrey!! Niech pani szybko tu przyjdzie!!
- Już idę, idę - Odparła kobieta. wychodząc ze swojego gabinetu. Gdy zobaczyła nieprzytomnego Jamesa szybko dodała : 
- Proszę go przenieść na łóżko - Posłusznie zrobił co kazała mu pielęgniarka - Co się stało?
- On, noo uderzył głową o ścianę - Odparł nie chcąc mówić całej prawdy. To wszystko jego wina, nie powinien mówić Jamesowi o niczym. 
- Gdyby uderzył tylko o ścianę to nie stracił by przytomności - Powiedziała surowo kobieta - ale niech ci już będzie. Usiądź a ja się nim zajmę - Wyjęła różdżkę i zaczęła rzucać przeróżne zaklęcia. Po chwili wyszła bez słowa by wrócić dwiema fiolkami eliksirów. Zawartość wlała do ust Gryfona i odparła :
- Doznał wstrząśnienia mózgu, najlepiej dla niego będzie jeśli odpocznie, dlatego podałam mu Eliksir Słodkiego Snu i Eliksir Wiggenowy.

***


       Doszedł do portretu Grubej Damy. Zdał sobie sprawę, że nie zna hasła. Jak mógł o tym zapomnieć?! Przecież nie należy do Gryffindoru. "Al jaki z ciebie głupek - Skarcił się w myślach". Postanowił poczekać aż jakiś uczeń będzie przechodził. 
       Po kilku minutach z Pokoju Wspólnego wychodziło kilku czwartoklasistów. Albus prześlizgnął się pomiędzy nimi i wszedł do środka. Rozejrzał się uważnie. Przy stoliku pod oknem siedziała Lili ze swoimi przyjaciółkami.
       Zaczął iść w jej kierunku. Kilku uczniów spoglądało na niego gniewnie, bo przecież co robi tu Ślizgon?! Doszedł do stolika.
- Lili musimy porozmawiać, chodzi o Jamesa... Choć na korytarz - Dodał po chwili.
- Ale o co ci chodzi, a właściwie jak się tu dostałeś?
- Choć na korytarz - Zaczął kierować się w stronę przejścia. Spojrzał wyczekująco na siostrę, która z kwaśną miną zbierała swoje rzeczy - Później to zrobisz, chodź!
       Będąc na korytarzu Lili spytała :
- No dobra mów o co chodzi.
- James jest w Skrzydle szpitalnym - Odparł nie patrząc na nią.
- Jak to? Co się stało? - Spytała przeczesując palcami swoje długie, rude włosy. 
- To dłuższa historia.
- No niech ci będzie, ale co z nim? Nic mu nie jest? - Spytała z przejęciem.
- Doznał wstrząsu mózgu i stracił przytomność ale Pani Pomfrey dała mu eliksiry, teraz śpi - Rzekł, ze zdenerwowania  bawiąc się swoimi dłońmi. 
- No dobrze, to ja powiem reszcie - Po chwili dodała z groźną miną - A ty napisz do rodziców i się nie wykręcaj bo jeśli ty tego nie zrobisz to ja napisze - I weszła do swojej Wieży.


***


           Był piątek, lekcje już dawno się skończyły a Carla cały ten czas siedziała w skrzydle szpitalnym. James wciąż był nieprzytomny. Pani Pomfrey uważała, że powinien jeszcze odpoczywać. Wspomniała również że rano pała mu ostatnią dawkę Eliksiru Słodkiego Snu. Niebawem powinien się przebudzić. 
           W pewnej chwili drzwi się otworzyły. Do środka niepewnie weszła Anabell. Minę miała poważną, nie można było z niej nic wyczytać. Carla wstała z krzesła i pośpiesznym krokiem skierowała się w jej stronę. Byłą zła , że ta dziewczyna w ogóle ma czelność się tu pokazywać!
- Czego tu chcesz?! - Spytała oschle. Nie dała po sobie poznać jak bardzo zdenerwowała ją jej wizyta tutaj.
- Przyszłam zobaczyć co z Jamesem, jestem jego przyjaciółką i nie zabronisz mi tego! - odparła krzyżując ręce.
- Ty jego przyjaciółką?! - Prychnęła - Przyjaciele się tak nie zachowują i dobrze wiesz o co mi chodzi!! Nie powinnaś tu przychodzić!! Co ty sobie wyobrażasz?! Że wejdziesz tu jak by nigdy nic i wszystko będzie dobrze?!
- Co to za hałasy? - Spytała pielęgniarka wychodząc ze swojego gabinetu - Co tu się dzieje? Chorzy potrzebują spokoju - Odparła zasadniczym i surowym głosem. W kwestii zdrowia zawsze taka była.
- Nic proszę pani, koleżanka właśnie wychodziła - Odpowiedziała Carla.
         Anabell bez słowa, i z nieukrywaną złością opuściła skrzydło szpitalne, a Carla powróciła na swoje wcześniejsze miejsce tak samo jak pielęgniarka.
          Siedziała skulona w krześle, nogi miała oplecione dłońmi, wpatrywała się w okno i rozmyślała. Nagle ktoś złapał ja za dłoń. Odruchowo ja zabrała, spojrzała w tamtym kierunku i wykrzyknęła nie zważając na innych:
- James, obudziłeś się! - Wróciła do "normalnej" pozycji i lekko nachyliła się w jego kierunku - Jak się czujesz?
- Dobrze, nic mi nie jest, a właściwie długo spałem? - Spytał z zadziornym uśmiechem na twarzy.
- Jeden dzień - Odparła i również się uśmiechnęła.
- Coś mnie ominęło? - Przyciągną Gryfonkę tak, aby siedziała na jego łóżku. Spróbował się podnieść do pozycji siedzącej ale uniemożliwił mu to zawrót głowy, więc pozostał w poprzedniej, mało wygodnej jak dla niego pozycji do rozmowy.
-  Nie wstawaj, powinieneś jeszcze leżeć miałeś wstrząs mózgu... I nie, nic cię nie ominęło - Dodała po chwili.
- A czy mi się wydawało czy chwilę temu słyszałem jakąś kłótnię? - spytał Gryfon odgarniając niesforny kosmyk z twarzy swojej dziewczyny.
- Musiało ci się wydawać - Nie chciała go okłamywać, ale tak było lepiej. Po co miałby o tym myśleć. To było bez znaczenia - A właściwie co się wydarzyło wczorajszego wieczoru? Al nie chciał nic powiedzieć, jedynie Lili coś mówił ale ona również nie chce nic wyjaśnić.
- Nie obraź się, ale jeśli Albus nie chciał nic mówić, to ja chyba też nie powinienem.
- Jak chcecie, najważniejsze, że się obudziłeś. Dziwnie tak było siedzieć bez ciebie i nie naganiać cię do nauki i przepisywania prac domowych - Odparła i uśmiechając  się przeczesała mu dłonią czarną czuprynę. Złapał jej dłoń i pocałował opuszki palców. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Ostrożnie podniósł się na łokciach i musnął jej wargi swoimi. Nie zauważyli kiedy podeszłą do nich pani Pomfrey która chrząknięciem przypomniała, że nie są jedynymi ludźmi na ziemi.
- Powinna panna już pójść, muszę się odpowiednio zająć panem Potterem - Powiedziała a jej kąciki ust niemal niezauważalnie powędrowały w górę.

***


      W niedzielę James opuścił skrzydło szpitalne. Dzień wcześniej odwiedziła go rodzina, czyli rodzeństwo i kuzyni. Otrzymał list od rodziców w którym potępiali jego nieodpowiedzialne zachowanie, że mogli to z Alem załatwić inaczej i że się cieszą, że już wyzdrowiał."Oczywiście. Cała wina spadła na starszego " - Zaśmiał się gdy pokazał list bratu
      Musieli opowiedzieć o całym zaistniałym zdarzeniu profesorowi Longbottomowi. Dostali szlaban na cztery dni. Ślizgonom również nie uszło wszystko na sucho. Szlaban dostali na tydzien, na szczęście oddzielny. Odebrano im pięćdziesiąt punktów co ucieszyło Gryfonów, teraz mieli and nimi większą przewagę. 


* Eliksir Wiggenowy - Eliksir regenerujący zdrowie.
* Eliksir Słodkiego Snu - Eliksir powodujący natychmiastowe zaśnięcie.
....................................................................................................................................

Może i nie wprowadza zbyt dużo do opowiadania ale uwierzcie, ten rozdział było mi bardzo trudno napisać, trudniej  niż wszystkie inne.
Starałam się ale wyszło jak wyszło, ja nie jestem z niego zadowolona być może wam się spodobał, bardzo by mnie to ucieszyło ale na cuda nie liczę :)
I BARDZO proszę czytasz = komentujesz. Nawet najkrótsze zdanie ale błagam, napiszcie coś.
Piszcie co wam się podoba w blogu, co nie, czego jest za mało, co można dodać do akcji, co poprawić, co zmienić.
Krytykujcie, chętnie przyjmę krytykę ale uzasadnioną ;)
Więc jeszcze raz, CZYTASZ=KOMENTUJESZ

PS: Jeśli macie to podajcie w zakładce "Spam" linki swoich lub czytanych i polecanych  blogów+ krótki opis :D

Niebawem dojdziemy do 1000 wyświetleń, ciesze się niezmiernie ^^

sobota, 20 lipca 2013

Liebster Award


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonana robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowrzechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która Cię nominowała.
Dostałam nominację od : http://mroczny-elf-w-hogwarcie.blogspot.com

1. Dlaczego zaczęłeś/łaś pisać bloga?
    To wynik niedzielnej nudy.
2.Twoja ulubiona postać z HP?
    Nie mam takie jednej,  lubię wszystkich którzy mieli dobre zamiary wobec świata. 
3.Twoja najmniej lubiana postać z HP?
    Kategorycznie Voldemort.
4. Ulubiony przedmiot w Hogwarcie 
    Zaklęcia.
5. Cytat który Cię inspiruje?
    „Nie żałuj umarłych, Harry, żałuj żywych, a przede wszystkim tych, którzy żyją bez miłości.”
6. Do którego domu należysz?
     Ravenclaw.
7.  Przeczytałaś/łeś inne książki prócz HP? (jeśli tak, podaj tytuł)
     Tak,  "Letnia przygoda", "Wymiana studencka", "Niebieskie nitki", "Pożary serc", "Po wyroku", "Dzienniczek cwaniaczka",  "Niebo z widok
     Tylko J.K. Rowling. Inni to nie to samo.
9. W jakiego bohatera HP wcieliłbyś/abyś się?
      W Hermionę, jest piękna, mądra, ma kochających rodziiem na niebo" i jeszcze kilka ale niestety nie pamiętam.
8. Jaki pisarz (prócz Rowling) Cię inspiruje? ców i wspaniałych przyjaciół. Jest odważna, zdeterminowana i niezależna. 
10. Czym się interesujesz?
    W zasadzie to niczym. Nie uprawiam żadnego sportu, nie śpiewam nie tańczę. Po prostu czytam.
11.  Czy myślisz, że zostaniesz z HP na zawsze?
     Tak.


Pytania do nominowanych blogów:

1. Ile masz lat?
2. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
3. Do jakiego domu należysz?
4. Postać którą cenisz najbardziej?
5. W kogo z HP chciałbyś/abyś się wcielić?
6. Ulubiona magiczna rzecz? (prócz różdżki)
7. Ulubione magiczne stworzenie?
8. Ulubiony nauczyciel w Hogwarcie?
9.  Znienawidzony nauczyciel w Hogwardzie?
10. Za co lubisz HP?
11.  Czy prowadzisz innego bloga?

wtorek, 16 lipca 2013

8.Trudne rozmowy.

Rozdział dedykuję pewnej A. która z niecierpliwością wypytuje o nowe posty, dzięki :)
.........................................................................................................................................          
                Chłopak niepewnie ruszył w stronę umówionego miejsca. W głowie układał słowa, które miały wyjaśnić wszystko. Był bardzo zestresowany. Nigdy nie robił czegoś takiego. Ta rozmowa była bardzo ważna. Doszedł na miejsce a zaraz po nim pojawiła się Carla. Widać było, że nie  jest szczęśliwa z tego spotkania.
- A więc, co chciałeś mi wyjaśnić? - Zaczęła dziewczyna widząc, że chłopak nie może wydusić z siebie ani słowa.
- Wiesz -W końcu zaczął - że Anabell jest willą, tak?
- Tak, ale to nie ma nic wspólnego z tym, że z nią wtedy siedziałeś, kompletnie mnie ignorując.
- A właśnie, że ma. Ja... ja...po prostu nie kontrolowałem tego co robię. Proszę uwierz mi. Między nami nic się nie wydarzyło - Powiedział przekonująco.
- A wyglądało inaczej - Odparła z przekąsem, nie dała poznać po sobie żadnych emocji.
- Carla, ona się dla mnie nie liczy, zrozum to. Chce być tylko z tobą - Niepewnie złapał jej dłonie, lecz szybko je zabrała i nic  nie odpowiedziała.
- Nie wiem o co chodziło tej dziewczynie, przez najbliższy czas nie będę mógł na nią patrzeć ale proszę, wybacz mi.
- Daj mi trochę czasu żeby to wszystko przemyśleć, dobra?
- Ile tylko zechcesz - Powiedział i uśmiechnął się blado. Dziewczyna odeszła, więc zrobił to samo.
     

              Skierował się w stronę biblioteki. Na korytarzu miną kilku uczniów. Przeszedł przez drzwi. W środku było sporo osób, powodem tego była wczesna godzina. Większość wolała odrabiać lekcje aby potem mieć czas na przyjemności.
              Podszedł do swojego ulubionego stolika, pod oknem, który o dziwo był pusty. Zostawił na nim torbę i odszedł w stronę półek. Po chwili wrócił z potrzebnymi materiałami. Usiadł na krześle. Wyjął pergamin, pióro i kałamarz. Otworzył książki na odpowiednich stronach i zaczął czytać. Po wyszukaniu odpowiednich informacji przepisywał je, zmieniając niektóre słowa tak,  by zmylić nauczyciela.
              Minęło pół godziny, gdy miał już napisane. Musiał jeszcze tylko przeczytać na temat pewnego eliksiru, który będą jutro ważyć. Amortencja. Wyczytał, że jest to najsilniejszy eliksir miłosny.
             Profesor Slughorn jest bardzo wymagający i zawsze oczekuje perfekcji ale często nagradza swoich uczniów w postaci rzadkich i trudnych do uwarzenia mikstur. Jest to chyba jedyny powód starań które James wkłada w tę lekcję. Często zostaje chwalony ale to również zasługa, tego, że Profesor darzy sympatią jego ojca, ale również panięta jego babcię, Lili Evans-Potter.
              Po godzinie miał odrobione wszystkie lekcje. Odłożył książki na miejsce, schował swoje rzeczy do torby i wyszedł.
              Skierował się w stronę schodów prowadzących na siódme piętro, do Wieży Gryffindoru, ale usłyszał znajomy męski głos. Był to jego brat. Chciał to zignorować i iść dalej, ale coś kazało mu pozostać. Przysunął się do ściany i schował z zbroją.
- Słuchaj Potter, masz na m to załatwić - Rzekł jeden z chłopców łapiąc Albusa za szatę i przyciskając do ściany.
- I bez żadnych numerów, czy to jasne? - Dodał drugi.
- A co jeśli nie? - Spytał wojowniczo.
- Wolał byś się nie przekonywać jeśli zależy ci na buźce - Oznajmił i zaczął się śmiać.
              James próbował zobaczyć kim są ci uczniowie, lecz był zbyt daleko, a na korytarzu było zbyt ciemno. Dostrzegł jedynie że są to dość tędzy Ślizgoni. Jeden większy od drugiego. Z nimi Al nie miał żadnych szans na jakąkolwiek szarpaninę, nie mówiąc o walce. Był młodszy i znacznie mniejszy a do tego sam.
- A teraz zejdź nam z oczu - Wycedził pierwszy. Zaczęli kierować się w stronę schodów gdy  jeden z nich zawrócił na chwilę, dodając:
- Marz czas do czwartku - Odeszli.
    Brunet wyszedł z ukrycia i spytał:
- O co im chodziło? Co masz im dostarczyć? - Spytał a jego brat aż podskoczył, dopiero teraz  zauważył jego obecność.
- To nie twoja sprawa - Odpowiedział i pośpiesznie skierował się wgłąb korytarza. Gryfon szybko zareagował i pośpieszył z nim. Dogonił go i złapał za ramię. Na korytarzu nie było nikogo prócz nich.
- Daj sobie pomóc.
- James, daj spokój, poradzę sobie sam - Odpowiedział dość nieprzyjemnie.
- Więc nie pozostawiasz mi innego wyboru. Będę musiał powiedzieć o tym rodzicom - Odparł z uśmieszkiem.
- Nawet nie próbuj! - Prawie krzyknął.
- Więc mi wszystko powiesz albo rodzice otrzymają list.
- Więc przynajmniej nie tu - Odparł zrezygnowany - Choć na błonia.
- Zimno mi będzie, idziemy do Pokoju Życzeń.
              Będąc na siódmym piętrze Gryfon przeszedł trzy razy wzdłuż ściany myśląc życzenie. Przed nimi pojawiły się małe drzwi. Weszli do repliki pokoju James, był dokładnie taki jak w Dolinie Godryka. Obaj usiedli na fotelach. Zaczął James:
- No więc słucham.
- Znasz tych Ślizgonów? - Spytał niepewnie.
- Chyba nie, dokładnie ich nie widziałem.
- Są z siódmego roku..
- Ale czego oni właściwie chcieli?
- Chodzi im produkty wujka Georga. Myślą, że będę im je załatwiał za darmo...
- Chyba nie masz takiego zamiaru? - Spytał James, wstając i podchodząc do okna.
- Jasne, że nie - Odparł oburzony.


                                                                               ***



          Dziś był wtorek. Pogoda nie była najlepsza. Padał deszcz i wiał  silny wiatr. Było zimno. Gryfoni i Krukoni znajdowali się w lochach. Od prawie dwóch godzin warzyli najsilniejszy eliksir miłosny. Nad kociołkami nielicznych uczniów unosiła się typowa dla tej  mikstury, para układająca się w spirale. Profesor przechadzał się po klasie oceniając postępy pracy. 
- Bardzo dobrze panno Wood, pięć punktów dla Gryffindoru - Po klasie rozbrzmiał głos Slughorna - Świetnie, Ravenclaw również otrzymuję pięć punktów. 
         Nad kociołkiem Jamesa również unosiła się para, a mikstura miała perłowy połysk. Schylił się nad naczyniem i powąchał. Poczuł zapach starych książek, kwiatu lnu i  gorącej czekolady. Zdziwił się ma myśl o ostatnim zapachu.
- Ejj, czemu mi nie wyszło - Spytał Kris. Z jego kociołka wydobywał się nieprzyjemny zapach, a para miała ciemny kolor. 
- Dodałeś za dużo piołunu*.
- Aha, dałbyś trochę swojego, bo dostanę T...  A właściwie, co czujesz?
- Stare książki i kwiaty - Odparł nie chcąc ujawniać ostatniej woni. - A ty?
- Trawę.
- Dobrze, kończymy już, przelejcie swoje eliksiry do fiolek, podpiszcie i zostawcie na moim biurku - Po klasie znów dało się słyszeć głos nauczyciela.



***



            Była środa, lekcje się skończyły, chłopcy szli do Wieży Gryffindoru. Przeszli przez portret Grubej Damy. Rozsiedli się wygodnie w fotelach przy kominku i zaczęli rozmawiać.
             James siedział zamyślony, nieobecny. Obmyślał plan jutrzejszej konfrontacji ze Ślizgonami. Wiedział, że musi pomóc bratu.
              Do ich stolika podeszłą pewna dziewczyna i spytała Jamesa:
- Cześć, możemy porozmawiać? - Zwróciła się do Jamesa.
- Jasne, Carla - Powiedział podnosząc się z siedzenia - Może wyjdziemy na korytarz?
- Dobrze.
             Szli w ciszy, nie mijając nikogo. Chłopak wiedział, że ona chce coś powiedzieć, ale nie może się w sobie zebrać. Dał jej jeszcze chwilę.
- Ja.. ja ci wierzę - Szepnęła ledwie słyszalnie - wierzę , że między wami się nic nie wydarzyło. Chcę być z tobą bo mi zależy. Ale nie wiesz nawet jak ja się wtedy czułam... - Dodała a łzy popłynęły jej po policzkach.
- Carl, przepraszam, ja wtedy nie wiedziałem co robię... - Odparł i delikatnie otarł jej łzy - Obiecuję, że nigdy więcej się to nie powtórzy.
- Trzymam za słowo - Powiedziała i uśmiechnęła się blado. James przytulił ją i  pocałował w czoło - Nie chcę, żeby ta dziewczyna znów zepsuła to, co jest między nami.
- Uwierz, nie dopuszczę do tego - Odparł zdecydowanie - I też mi na tobie zależy. Chcę być tylko z tobą - Dodał  szepcąc jej do ucha.  Odsunął się, popatrzył w jej zielone tęczówki, potem spojrzał na jej usta. Delikatnie musnął je swoimi.
Zatonęli w swoich wargach. To był ich pierwszy, tak prawdziwy pocałunek. Nic wokół nich się nie liczyło. Po chwili oderwali się od siebie i bez słowa ruszyli w stronę Wieży Gryffindoru. Żadne z nich  nie wiedziało, że całej tej sytuacji, ze łzami w oczach, przygląda się Anabell.



***



             Był czwartek, kilka minut przed osiemnastą. James i Albus doszli do umówionego miejsca w lochach. Nikogo jeszcze nie było. Po kilku chwilach dobiegł ich potężny, męski głos:
- No, no Potter, widzę, że stchórzyłeś przychodząc z obstawą - Zadrwił.
- Gdzie towar?! - Odezwał się drugi. 
- Nie ma i nie będzie - Odparł hardo James.
- Jesteś pewny, Potter? - Spytał i zbliżył się do niego - Chyba nie chcesz żebym przemeblował ci tę buźkę?!
- Odczep się od niego Zabini! Ze mną mieliście to załatwić!
- Może przyprowadzicie jeszcze tę swoją rudą siostrunię? Na pewno pomogła by wam! - W tej chwili James nie wytrzymał, uderzył Ślizgona w nos. Chłopak skrzywił się i dotknął go ręką, leciała mu krew, musiał być złamany. Odwzajemnił cios. 
           Drugi Ślizgon rzucił się na Ala. Bujak trwałą zacięcie. Nikt nie pomyślał aby użyć różdżki.  Teraz James miał rozcięty łuk brwiowy, leciała z niego krew. Jego przeciwnik zadał mu cios który był tak silny, aby uderzył o ścianę. Na jego nieszczęście, uderzył głową. Stracił przytomność. Ślizgoni uciekli pozostawiając ich samych sobie. 

*Nigdzie nie mogłam znaleźć składników amortencji, a nie wiem czy w książce było, ale i tak  bym nie mogła sprawdzić. Piołun jest składnikiem wielu eliksirów więc uznałam, że tu też może być.
.................................................................................................................................
Notka jest dłuższa od poprzednich, mam na dzieję, że się cieszycie. 
Kolejna nie wiem kiedy się pojawi.
Proszę, piszcie co myślicie bo ja sama nie wiem, potrzebuję, aby ktoś konstruktywnie to skrytykował jeśli trzeba.
Pozdrawiam wszystkich czytelników. 
I dziękuję za wszystkie 692 wyświetlenia.

poniedziałek, 8 lipca 2013

7. Niedopowiedzenia.

            Po wysuszeniu wszyscy znaleźli się w Pokoju Wspólnym. Impreza powoli się rozkręcała. Na "parkiecie" tańczyło kilka par.
- No to co, idziemy? - Zwrócił się James do swojej dziewczyny.
- Jasne - Odparła z uśmiechem.
- A wy zostajecie czy idziecie się bawić ? - Spytał chłopak.
- Później do was dołączymy - Odparł Louis.

           Impreza trwała już od ponad godziny. Wszyscy prócz Rose znaleźli sobie partnerów do tańca. James zostawił tańczącą Carle i usiadł na fotelu przy kuzynce.
- Masz zamiar siedzieć tu tak całą imprezę? Rusz tyłek, idź do niego i zagadaj przecież nic ci się od tego nie stanie - nalegał James.
- A co jeśli nie będzie chciał gadać? Może nawet nie wie jak mam na imię - Odparła niepewnie.
- Jeśli nie pójdziesz to się nie przekonasz.
- No al...
- Niema żadnego ale, pójdziesz tam i zapytasz czy nie chciałby z tobą zatańczyć a jeśli brak ci odwagi to pomyśl że mówisz to do mnie, ok?
- Ok, ale jeśli coś, to będzie na ciebie.
- No idź już - powiedział z uśmiechem.
           Zrobiła jak jej kazał, wstała z fotela i niepewnie skierowała się do grupki chłopców stojących pod oknem.
- Hej, Jack. Nie chciałbyś może zatańczyć?
- Hej Rose, jasne - Odparł i podał dziewczynie rękę.
           Przetańczyli razem jedną piosenkę i rudowłosa wróciła do kuzyna który popijał kremowe piwo.
- Tak szybko? I jak? - spytał.
- Nijak.
- Jak to?
- No zatańczyliśmy jedna piosenkę i koniec. Wam facetom trzeba wszystko tłumaczyć, idę do Roxann, a ty?
- Ja tu posiedzę.
          Chłopak trochę zgłodniał, wstawał właśnie aby iść do stolika ze słodyczami ale zatrzymał go głos pewnej dziewczyny. Miała blond włosy i błękitne oczy. Była to Anabell.
- Co tak sam siedzisz? Gdzie Carla?-Spytała i usiadła naprzeciw niego.
- Tańczy z Louisem - odparł zbytnio nie zainteresowany rozmową. Dziewczyna zauważyła to ale nie dała za wygraną. Przesiadła się na kanapę obok niego.
- A co tam u ciebie, dawno nie rozmawialiśmy - stwierdziła, włosy opadły jej na twarz, ale z gracją je odgarnęła.
- Dobrze - odparł krótko.
           Dziewczyna przysunęła się go tak blisko, że pomiędzy nimi nie było najmniejszej przerwy. Brunet odczuł lekki dyskomfort, chciał powiedzieć aby odsunęła się od niego, ale była szybsza.
- Chyba nie masz nic przeciwko...
- Właściwie to... - próbował powiedzieć, ale gdy spojrzał w oczy dziewczyny, o wszystkim zapomniał. Jak się nazywa, co tu robi, że ma dziewczynę...
- No to jak, chyba nie masz nic przeciwko tego abyśmy się przeszli?
- Oczywiście że nie - odparł i ruszył w kierunku portretu Grubej Damy.
- James co ty... - była to Carla, która aż gotowała się ze złości.
- Odczep się, on idzie ze mną! - warknęła Anabell.
- James co ty wyprawiasz?
- Yyyy, noo, ja idę z nią na spacer.
- Jeśli to zrobisz to z nami koniec - krzyknęła drżącym głosem i wybiegła na korytarz. Słychać było jeszcze jej szlochanie.
-No to idziemy? - ponagliła Gryfonka.
-Co? Gdzie ty chcesz iść? - spytał, nie pamiętał niczego co działo się w przeciągu ostatnich kilku minut.
-A, nie, nigdzie-Odparła zrezygnowana.

***


           James szedł korytarzem z Louisem, Fredem i Krisem na ostatnią lekcje. Była to Historia Magii. Przechodzili obok grupki dziewcząt. Wśród nich znajdowała się Carla. Widać było, że płakała. Miała czerwone i podkrążone oczy. Chłopak spojrzał na nią pytająco lecz ta spojrzała na niego z nienawiścią, w jej oczach malował się ból. Nie wiedział o co jej chodzi. Przecież było wszystko dobrze do czasu, gdy  w Sobotę zaczął rozmawiać z Ann. Czy to z tego powodu?
- Chłopaki wiecie może o co chodzi Carli?
- To ty nic nie pamiętasz? - pyta Kris.
- No nie - rzekł zgodnie z prawdą.
- Siedziałeś i gadałeś z Ann, potem chcieliście wyjść z Wieży, Carla mówiła że jeśli to zrobisz to z wami koniec, a ty ją zignorowałeś. Ona wybiegła a ty jakbyś wyszedł z jakiegoś transu(?!) - odparł Kris.
- A o czym ja z nią gadałem - spytał i zaczął intensywnie myśleć.
- Nie wiem, byliście tam sami, wyglądaliście jak para. Nie dziwię się ze Carla tak się wściekła - dodał Fred.
- Cholera. W co ta dziewczyna pogrywa?! Najpierw daje mi kosza a teraz to!
- Wiesz, wydaje mi się, że omamiła cie swoimi willimi zdolnościami - rzekł Louis który dopiero teraz się odezwał.
          Doszli pod klasę a nauczyciel, który wyjrzał przez drzwi gestem ręki zaprosił ich do środka. Wszyscy posłusznie usiedli w ławkach. James wraz z Fredem usiedli na samym tyle. Przy oknie, dwie ławki przed nimi usiadła Marisa wraz z Carlą.
Profesor Binns zaczął lekcję. Jego senny głos rozchodził się po całym pomieszczeniu.
James nie tracąc ani chwili na kawałku pergaminu naskrobał kilka słów.

Musimy porozmawiać, wszystko ci wyjaśnię.
                                                                                                                                             J.

        Zaczarował papier który wylądował prosto na stoliku Carli. Delikatnie otworzyła go. Po przeczytaniu pokazała przyjaciółce, która odwróciła się aby spojrzeć na nadawcę. W jej oczach widniał gniew. Brunetka naskrobała odpowiedz na odwrocie kartki i wysłała ja.


Nie mamy o czym, dla mnie wszystko jest jasne!
                                                                                                             C.



Proszę, chociaż wysłuchaj tego co mam do powiedzenia
                                                                                         J.
  
 Nie!



Daj mi chodź jedną szansę a wszystko ci wyjaśnię.
                                                                            J.

Nic.


 To zajmie tylko chwilę. Proszę.
                                           J.


Wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z przyjaciółka i odpisała.


Dobra, czekaj na mnie na dziedzińcu. Masz pięć minut.
                               C.

OK, będę czekał. 
                 J.


            Profesor Binns opowiadał jeszcze o wojnach goblinów ale nikt w klasie go nie słuchał, zazwyczaj mu to nie przeszkadzało. James myślał jak ma  to wszystko powiedzieć Carli i czy w ogóle mu uwierzy. 
Zabrzmiał  dzwonek oznaczający koniec zajęć. Chłopak czuł strach, niepewność i wściekłość na Anabell.
.................................................................................................................................................
Musze przyznać, że rozdział podoba mi się najbardziej ze wszystkich poprzednich.
Mam nadzieje, że Wam też przypadł do gustu.
Po kilka razy zmieniałam niektóre sceny i jest jak jest.
Możecie pomyśleć że to blog tylko o miłości i młodzieńczych rozterkach, ale w przyszłości planuję zrobić coś innego niż to obecnie, nie zdradzam za dużo, ale na to jeszcze trochę poczekacie.
Niestety, ale mam nadzieję że wam się spodoba :)