czwartek, 27 czerwca 2013

6.Dziewczyna i mecz.

Rozdział dedykuję mojej nowej czytelniczce, która uprosiła mnie abym dodała go szybciej.
Pozdrawiam wszystkich czytelników :)
..............................................................................................................................
            Nastolatkowie szli właśnie korytarzem na siódmym piętrze.
-James a gdzie my właściwie idziemy?
-Zaraz zobaczysz - Odparł - To tutaj, zaczekaj chwilkę.
           Chłopak przeszedł trzy razy wzdłuż pustej ściany, myśląc swoje życzenie. Przed nimi pojawiły się srebrne drzwi. Przeszli przez nie a ich oczom ukazał się przytulny pokój z wielkim kminkiem i zastawionym stołem stojącym po środku. Ściany były bordowe a w nich znajdowały się ogromne okna przez które widać było jeziorko i błonia. Przy komiku stała kanapa i mały stolik
-To jest właśnie pokój życzeń? - Spytała brunetka.
-Tak, jeśli chcesz się do niego dostać musisz musisz tak jak ja, przejść trzy razy wzdłuż tej ściany, myśląc o tym gdzie chcesz się znaleźć - Rzekł i uśmiechnął się.
           Gdy zjedli kolację, usiedli na kanapę i rozmawiali. Carla przyglądała się palenisku. Spojrzała na Jamesa-Dlaczego mi się tak przyglądasz?-Spytała skrępowana.
-Bo jesteś śliczna, mądra, zabawna i inna niż wszystkie - Odpowiedział z uśmiechem. Zielonooka nic nie powiedziała, speszona słowami chłopaka zarumieniła się.
           James niepewnie przysunął się do Carli i delikatnie musnął jej wargi .Odwzajemniła pocałunek. Brunet objął ją ramieniem a ta wtuliła się w jego tors.
-Czyli oficjalnie mogę mówić, że jesteś moja dziewczyną? - Spytał szeptem.
-Hyyy, niech pomyślę-Udała zamyślenie - Oczywiście.
            Jamesa ucieszyła ta odpowiedz. Jeszcze bardziej przysunął dziewczynę do siebie i wtulił twarz w jej włosy. Siedzieli tak  od dwóch godzin i opowiadali sobie wybryki  z czasów kiedy jeszcze nie chodzili do szkoły.
-Kiedyś, gdy miałam sześć może siedem lat-Zaczęła-Gdy magia zaczynała się u mnie objawiać  zmieniałam kolor włosów moim braciom kiedy mi dokuczali, nie wiedzieli co maja robić i biegali do rodziców na skargę, ale zawsze to oni dostawali  kare-Oboje zaśmiali się-Należało im się.
-Rodzie mi opowiadali, że gdy miałem trzy lata grzebałem im w rzeczach i znalazłem pelerynę-niewidkę taty, chciałem zrobić im żart i schowałem się pod nią i wszedłem pod łóżko. Szukali mnie około dwóch godzin a ja leżałem tam i spałem.Gdy się obudziłem, rodzice odchodzili od zmysłów, nawet chcieli zgłosić moje zaginięcie. Dostałem wtedy karę i przez miesiąc nie mogłem latać na mojej miotełce.To były męczarnie-Zaśmiał się na wspomnienie dawnych czasów.

***

           Była sobota, dziś miał się odbyć pierwszy mecz w tym sezonie. Gryffindor przeciwko Slytherinowi. Pogoda była niekorzystna do gry. Wiał silny wiatr, i zbierało się na deszcz. Zawodnicy za chwilę mieli wychodzić z szatni. Z trybun dobiegały wesołe okrzyki uczniów. James był lekko zdenerwowany, to przecież od niego zależy wygrana drużyny.
            Kapitanowie drużyn uścisnęli sobie dłonie. Zawodnicy wsiedli na miotły i odlecieli. Pani Booch wystrzeliła kafel, tłuczki i złoty znicz. James od razu zaczął poszukiwania małej piłeczki.
           Gra trwała już  od dziesięciu minut i Gryffindor prowadził czterdzieści do dziesięciu. Chłopak po raz kolejny okrążał stadion. Kątem oka dostrzegł, ze szukający Slytherinu niebezpiecznie nurkuje. Zrobił to samo co jego przeciwnik, lecz było to tylko zmyłką. Co chwile nadlatywały tłuczki, ale pałkarze dobrze wykonywali swoje obowiązki i do tej pory żaden z zawodników Gryffindoru nie ucierpiał.
            Teraz Ślizgoni prowadzili siedemdziesiąt do pięćdziesięciu. Mała piłeczka latała właśnie nad pętlami Ślizgonów. James rozpędził się najszybciej jak mógł, wyciągnął prawą rękę przed siebie ale to na nic. Znicz zdążył umknąć, i już go nie było widać.
           Zrezygnowany wrócił na swoją dawną pozycję. Spojrzał na tablicę wyników i nie dowierzał. Ślizgoni prowadzili już dziewięćdziesiąt do sześćdziesięciu. Przyczyną tak niskiej liczby punktów były liczne faule ze strony przeciwników, oczywiście niedostrzegane przez nauczycielkę.
-Buuuuuuuuuuuu - Dało się słyszeć z trybun po stronie Ślizgonów.
-I co Potter, przegrywacie a ty nie możesz znaleźć znicza - Zadrwił szukający.
-Odwal się Grant, ciekaw jestem czemu ty go jeszcze nie złapałeś! - Krzyknął James i odleciał na drugi koniec boiska.
-I kolejny punkt dla Slytherinu. Gryffindor jest w poważnych tarapatach, jeśli Potter nie złapie znicza, przegrają ten mecz - Zawołał komentator.
           Krukonom i Puchonom zależało na wygranej Gryffindoru tak samo jak mieszkańcom tego domu.
Minęło już pół godziny, żaden ze ścigających nie złapał znicza, a w punktacji Ślizgoni dalej prowadzili.
Jak na złość zaczął padać obfity deszcz. Część uczniów zaczęła zbierać się do zamku.
            Nagle Jamesowi mignęła przed oczami ledwie widoczna złota plama. Ruszył w tamtym kierunku a widzący to jego przeciwnik zrobił to samo. Znicz  znajdował się trzy stopy nad ziemią, trzeba mieć dobrze opanowane latanie aby umieć wyhamować w odpowiednim momencie.James oczywiście umiał to zrobić ale jego przeciwnik nie. Musiał wyhamować o wiele wcześniej i w ten sposób już nie dogonił zielonookiego, który właśnie złapał znicz.

***

          Wychodząc z szatni, James usłyszał o imprezie w Pokoju Wspólny za pół godziny. Doszedł do znajomych czekających na miego.
-Świetny chwyt-Pochwalił go brat - Ale szkoda, że to nie my wygraliśmy-Dodał mniej entuzjastycznie.
-Bo wasz szukający jest do niczego.To ty powinieneś nim być, grasz tak samo dobrze jak ja - Odparł brunet.
-Sam wiesz na jakiej podstawie są wybierani gracze do naszej drużyny.
-No tak zapomniałem, że liczy się tylko władza i pieniądze, ale chodźmy bo zmokniemy.
           Ruszyli więc w stronę zamku.
Przekraczając próg byli już i tak przemoknięci do ostatniej suchej nitki.

.................................................................................................................................
Rozdział jest krotki i  nie do końca mi się podoba. Na usprawiedliwienie mam to, że nawet sama J. K. Rowling mówiła, że mecze były dla niej bardzo trudne do opisania.

Niech każdy kto czyta tego bloga pozostawi komentarz czy podoba mu się to co pisze, czy nie. Przyjmę nawet najgorszą krytykę.

piątek, 21 czerwca 2013

5.Hogsmeade.

Trochę mnie zawiedliście bo nikt nie chciał rozdziału, no ale trudno,  i tak go dostaniecie.

Rozdział dedykuję Leviosaaar :3 i Lilce bo mam pewność, że choć one dwie czytają moje wypociny.
..................................................................................................................................
          Promienie słońca przedzierały się przez zasłony łóżka Jamesa, tym samym budząc go. Była dopiero 8.17 więc nie musiał jeszcze wstawać. Koledzy z dormitorium jeszcze spali.
         Pomyślał czy on tak na prawdę chce tej randki, przecież w ogóle  nie zna tej dziewczyny, ale z drugiej strony trzeba poznawać nowych ludzi, przecież może być naprawdę fajnie. Jeśli nie spróbuje, nie przekona się a poza tym już jej obiecał, więc dotrzyma słowa.
          Kolejny raz spojrzał na zegarek , była 8.22. Postanowił wstać i iść do toalety zanim uprzedzą go jego współlokatorzy. Nalał gorącej wody do wanny, wszedł i w tej chwili wszystkie jego mięśnie się rozluźniły, było mu tak przyjemnie.
         Siedział już tak od 30 minut. Woda w wannie stała się już chłodna.
-James,długo jeszcze tam będziesz siedział, nie jesteś sam - Wołał Louis.


***

            Stał już w Pokoju Wspólnym, czekając na Gryfonkę. Dochodziła umówiona godzina, gdy na schodach do dziewczęcego dormitorium pojawiła się Carla. Była ubrana w błękitne rurki i granatowy sweterek.Jej włosy swobodnie opadały na ramiona, a jej śliczne zielone oczy miała lekko pomalowane tuszem do rzęs.Jej usta miały barwę dojrzałych, soczystych malin. Chłopak oniemiał gdy ją zobaczył.
-Hej, długo czekałeś? - Zapytała.
-Nie, tylko chwilkę.Wyglądasz naprawdę ślicznie - Powiedział James a dziewczyna lekko się zarumieniła.
-Dzięki-Odparła nieśmiało - To jak, idziemy?
-Tak, chodźmy.
           Ruszyli w kierunku portretu Grubej Damy.Szybko dotarli do Sali Wejściowej i przeszli przez kontrolę woźnego.James zdążył jeszcze wychwycić zdziwione spojrzenie Anabell, stojącej ze swoim chłopakiem.


***


            Dzisiejszy dzień nie był zbyt udany na wypad do wioski. Wiał chłodny wiatr, a do tego zbierało się na deszcz. Nastolatkowie dotarli właśnie do Hogsmead. 
-Carla, jest jeszcze taka sprawa - Zaczął James.
-Tak?
-Obiecałem Louisowi, że kupie prezent dla Becky, ten jego jest trochę  nieodpowiedni a teraz sam już nic nie kupi. Nie masz nic przeciwko?
-Oczywiście, że nie, lubię kupować prezenty,  pomogę ci coś wybrać,  bo ty chyba sam jeszcze nie wiesz co to ma być - Powiedziała dziewczyna a na jej usta wypłynął szeroki uśmiech.
-No  masz rację, trochę liczyłem, że mi pomożesz.
-No więc chodźmy, znam kilka fajnych sklepów.

***

               Obeszli już całe Hogsmeade i nic nie znaleźli. Przechodzili właśnie obok wystawy sklepu jubilerskiego, Jamesa zaciekawiła jedna z bransoletek 
-Wejdziemy tu? - Spytał chłopak.
-Właśnie miałam o to samo spytać - Odparła brunetka.
-Dzień dobry - Rzekli do starszej kobiety.
-Chcielibyśmy obejrzeć tę srebrną bransoletkę z wystawy.Tę z motywem serca - Rzekł James.
-Już, chwileczkę - Powiedziała sprzedawczyni i zaklęciem przywołując bransoletkę która wylądowała na jej dłoni.
-Myślisz, że będzie dobra? - Spytał chłopak oglądając biżuterię.
-Na pewno, jest śliczna, masz dobry gust - To powiedziawszy zarumieniła się.
-Więc weźmiemy ją - Odparł do sprzedawczyni.

            Weszli właśnie do Herbaciarni Pani Puddifoot. Byław różnych odcieniach różu,błękitu i bieli. Panowała tu bardzo romantyczna atmosfera. Wzrokiem wyszukali parę i podeszli do niej.Carla zagadała Becky a James dyskretnie podał Louisowi małą paczuszkę.
-Wiecie, nie będziemy wam przeszkadzać.Pójdziemy już-Oznajmił James - No to cześć.
-Bawcie się dobrze-Pożegnała się Carla.
-Wy też - Odparła Becky.

-Chciałabyś tu zostać czy wolisz pójść gdzieś indziej-Spytał uśmiechając się.
-Zostańmy tutaj, rozgrzejemy się i potem może pójdziemy jeszcze gdzieś.
-No to okej, strasznie zmarzłem-Powiedział brunet i ręką wskazał na wolny stolik pod oknem.
          Usiedli, zamówili ciastka i gorącą czekolad. Rozmowa szła gładko, poznali się lepiej. James dowiedział się, że Carla ma trzech starszych braci którzy nauczyli ja grać w Quidditcha. James opowiedział jej o swoim rodzeństwie i kuzynach.Zupełnie zapomnieli o wszystkim co było dookoła nich .Minęły już trzy godziny kiedy postanowili wrócić do zamku.
           Wyszli z kawiarni i ruszyli w stronę zamku.Szli już od jakiś pięciu minut. James widząc jak dziewczyna marznie, okrył ja swoja bluza .
-Dzięki-Rzekła dziewczyna uśmiechając - Ale teraz tobie będzie zimno.
-Nie będzie, nie przejmuj się - Odparł i odwzajemnił uśmiech.
             Ponownie zaczęli rozmawiać i w ten sposób minęła im cała droga aż do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
-Dziękuje za bluzę-Powiedziała i oddała ją chłopakowi - Było bardzo miło-To powiedziawszy uśmiechnęła się.James ponownie go odwzajemnił, miała taki piękny uśmiech, że nie sposób było tego nie zrobić.
-To może to powtórzymy?Jutro o 18.00? - Spytał. Dziewczyna zarumieniła się i tylko skinęła głową twierdząco.
-Do jutra - Powiedziała i niepewnie pocałowała chłopaka w policzek.
            James patrzył jeszcze jak zielonooka znika na schodach do dormitorium.
Całej tej scenie bacznie przyglądała się Anabell i jej przyjaciółki oraz reszta uczniów znajdujących się w Pokoju Wspólnym.Niektóre dziewczyny były zazdrosne, ponieważ jeszcze niecały rok temu James był zwykłym podrywaczem, w którym kochała się połowa dziewczyn w Hogwarcidzie, ale w te wakacje coś się zmieniło, po prostu wydoroślał.

***

            Gdy przekroczył próg dormitorium od razu usłyszał głos swojego kuzyna.
-James, jesteś genialny. Becky była zachwycona tą bransoletką. Wisze ci przysługę.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i nic nie mówiąc skierował się w stronę swojego łóżka.
.............................................................................................................................................
Przepraszam że rozdział taki krótki. Kolejny mam napisany ale jeszcze na razie go nie dodam.
Piszcie swoje opinie ale również te związane z akcją i wątkiem .

niedziela, 16 czerwca 2013

Ogłoszenie parafialne.

Mam napisany kolejny rozdział, ale nie wiem czy go już dodać, ponieważ poprzedni przeczytało zaledwie kilka osób. Jeśli chcecie abym go dodał napiszcie komentarz a jeśli będzie (jak dla mnie) wystarczająca ilość to automatycznie pojawi się nowa notka.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

4.Rozmowa.

            Przeszli właśnie przez drzwi. Chłopak pomyślała ,że może jak się komuś wygada to zrobi mu się lepiej, może Ros go zrozumie, poradzi mu co mam robić.
- No wiec?-Zaczął James.
- Na razie wiem tylko tyle, że zaprosiłeś Anabell na randkę a ona Ci odmówiła -Odpowiedziała rudowłosa.
- No tak, tak  było .
- A powiesz mi coś więcej, może ci w czymś pomogę, nie możesz się w sobie zamykać. Wszyscy się o ciebie martwimy.
- No wiem, ale nie chciałem żebyście wiedzieli ,żeby ktokolwiek wiedział.
- Ja cie rozumiem, naprawdę. Wiem jak to jest. Choć to trudne, najlepiej jest o tym zapomnieć.
- Tak myślisz? Bo ja naprawdę nie wiem, co mam zrobić.
- Niedługo zaczną się treningi, będziesz miał mniej czasu na rozmyślanie nad dziewczynami. Będziesz myślał  nad tym jak złapać znicz-Powiedziała Rose i uśmiechnęła się delikatnie.
            James odwzajemnił uśmiech. Zrobiło mu się trochę lżej ,że ktoś chciał wysłuchać jego żali .Mijali właśnie jezioro . Tafla była bardzo gładka . Nie wiał nawet najmniejszy wiatr. Był piękny Wrześniowy dzień .
- James a ty tak na poważnie myślałeś o Ann?-Zapytała rudowłosa.
- No wiesz przedtem też uważałem ją za ładną , ale tak pod koniec piątej klasy mi się spodobała .
- Aha , może to tylko chwilowe. Zobaczysz niedługo spotkasz kolejną fajną dziewczynę która będzie wolna.
- Miejmy nadzieję .A co tam u ciebie?Jestem strasznym egoistą ,gadam tylko o sobie.
- Nieprawda ,nie jesteś ,a u mnie po staremu , chłopak który mi się podoba ,mnie nie zauważa , ja nie wiem co mam zrobić żeby chociaż powiedział mi te głupie "cześć" .
- A czemu to ty do niego nie zagadasz pierwsza? My jesteśmy inni niż wy i nie zauważamy waszych "sygnałów" .
-Bo to wy macie zrobić ten pierwszy krok, co ja bym zrobiła gdyby powiedział że mu się nie podobam? Spaliła bym się ze wstydu.
- Czyli to my mamy zrobić z siebie idiotów gdy nam odmówicie, tak jak ja?-Zapytał lekko rozbawiony słowami kuzynki .
- James, ja przepraszam ,nie obrażaj się , nie to miałam na myśli .
-Wiem, ale lubię łapać cię za słówka  ,wtedy tak słodko się tłumaczysz .-Powiedział James śmiejąc się zadziornie .
- Świnia -Powiedziała Rose ,udając ,że się obraża .
- Że ja świnia ,tak?
- Tak-Odparła.
            James złapał kuzynkę w tali, podniósł ją  i położył  sobie na ramieniu. Była bardzo drobną dziewczyną więc nie miał z nią żadnego problemu. Zaczął iść w stronę jeziora.
- JAMES PUŚĆ MNIE!!! - Krzykneła dziewczyna, próbując wyrwać się z uścisku kuzyna. Miała z tym problem gdyż był on dość silny.
- Trzeba było się nie zaczynać .-Odpowiedział śmiejąc się z poczynań kuzynki.-Mi i tak nie dasz rady.
- James proszę cie puść mnie - Gdy zobaczyła gdzie niesie ją chłopak zaczęła jeszcze bardziej się wyrywać -
JAMES, BŁAGAM TYLKO NIE DO WODY!!
- A dalej jestem świnia?
- Tak, ale puść mnie.
- Jesteś tego pewna - Spytał stojąc na brzegu pomostu.
- Dobra nie jesteś, a teraz postaw mnie na ziemie.
- Jak sobie życzysz ,i nie zadzieraj ze mną więcej bo jestem starszy ,silniejszy i mądrzejszy.
- Ty mądrzejszy?- Spytała z uśmiechem dziewczyna.
- Chcesz wylądować w tym jeziorku?
- Dobra, nie. Wracamy już?
- Tak ,chodźmy, bo strasznie głodny jestem. A ty?
- Tak, ja też.
***

Minął już kolejny miesiąc .Była połowa Października .James od rozmowy z Rose stał się taki jak dawniej , poukładał sobie wszystko i zdecydował że nie może załamywać się z powodu dziewczyny  Treningi zaczęły się już dwa tygodnie temu , lecz im było bliżej do pierwszego meczu stawały się dłuższe i bardziej wyczerpujące .Trenowali cztery razy w tygodniu . W każdą pogodę . Kapitan dawał im niezły wycisk , ale było to słuszne ponieważ ich pierwszy mecz mieli rozgrywać ze Ślizgonami .

            James właśnie wracał z lekcji .Szedł do biblioteki aby napisać esej na temat zaklęcia Patronusa. Wszedł do biblioteki .Wziął  potrzebne książki  i usiał przy pustym stoliku .Minęła już godzina a on nie miał jeszcze zapisanej połowy tego co zadała im Profesor.
- Hej James, można się dosiąść? - Zapytała dziewczyna wskazując na krzesło. Jest Gryfonką z jego rocznika. Ma długie czekoladowe włosy opadające falami do pasa, duże zielone oczy a figurę niemal doskonałą. Podobała się wielu chłopcom ale nigdy żadnego nie chciała. Była typem cichej dziewczyny żyjącej w swoim świecie.
- Tak, siadaj Carla - Odparł chłopak.
- Piszesz esej na  Transmutację? - Spytała.
- Tak, ale marnie  mi to idzie, a ty już napisałaś?
- Właśnie skończyłam - Powiedziała i skinęła w stronę wypracowania trzymanego w ręku.
- Aa, dałabyś przeczytać, tak dla wzoru?
- Jasne, trzymaj - Odparła i podała chłopakowi pergamin - Próbowałeś już wyczarować Patronusa?
- Ja jeszcze nie, a ty?
- Trochę ale mi nie wychodziło. A, James pewnie wiesz, że jutro jest wypad do Hogsmade i chciałam zapytać czy nie poszedłbyś tam ze mną?
- No dobra, to jutro o 12.50 będę czekał w Pokoju Wspólnym, okej? - Odpowiedział, niepewnie chłopak.
- No dobrze - Odparła i posłała chłopakowi szeroki uśmiech - To do zobaczenia - I ruszyła w stronę dwóch  przyjaciółek bacznie przyglądających się ich rozmowie.
       W bibliotece spędził jeszcze półtorej godziny, lecz wreszcie skończył.Wstał od stolika. Odłożył książki na półki i wyszedł.
       Droga do Wieży Gryffindoru minęła mu szybko. Przeszedł przez portret Grubej Damy i sprawdził czy ktoś z jego przyjaciół jest jeszcze w Pokoju Wspólnym. Nikogo nie było więc skierował się do dormitorium.Gdy otworzył drzwi jego oczom ukazał się niesamowity bałagan.
- Chłopaki, co tu się stało-Spytała James -Wygląda jakby tędy trąba powietrzna przeszła.
- To tylko Louis szuka ubrań na jutrzejszą randkę - Zaśmiał się Fred.
- Nie śmiej się, to nie byle jaka randka - Oburzył się Louis.
- No oświeć mnie - Powiedział Fred.
-Jutro minią trzy tygodnie jak chodzę z Becky.
- A co dla niej masz? - Zapytał James.
- Pudło słodyczy - Odparł.
- Czyś ty zgłupiał, kupować dziewczynie pudło słodyczy - Do rozmowy dołączył się Kris, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Przecież ona lubi słodycze - Bronił się Louis.
- Ale na rocznicę? - Zapytał James - Przecież ona cie rozszarpie jak je zobaczy.
- To co ja mam teraz zrobić? W  Hogsmade nigdzie nie pójdę, bo będę z nią - Rzekł zrezygnowany chłopak - A wy idziecie?
- Ja i Fred mamy szlaban u McGonagall - Odparł Kris.
- No to pozostajesz mi tylko ty James - Rzekł  chłopak.
- Ale ja mam randkę.
- O nowość, James ma randkę, co ci się stało, że zaprosiłeś jakąś dziewczynę? - Zapytał Kris.
- To nie ja ją, tylko ona mnie - Odpowiedział.
- No to pójdziesz z nią, doradzi ci - Rzekł błagalnie Louis.
- No dobra, a co to ma być? - Zapytał  James.
- Wymyśl coś, błagam cię.
- No dobra ale nie miej potem do mnie pretensji jak jej się nie spodoba.
- Na pewno to będzie coś fajnego.
         James poszedł wziąć kąpiel a gdy wyszedł z toalety położył się na łóżku i zasnął.
..................................................................................................................................
Rozdział jako tako mi się podoba ,starałam stosować się do wszystkich waszych rad i mam nadzieję ze już jest trochę lepiej. Piszcie wasze opinie ,czy są pozytywne czy negatywne  :)