Z zadumy wyrwał go jego brat.
- James co ty do cholery robisz? Od pięciu miut stoisz i polerujesz ten puchar. Weź się lepiej za robotę. Im szybciej to skończymy, tym szybciej wrócimy do Wież.
- Co myślisz o czerwonych włosach? - Spytał po kilku minutach Gryfon.
- Co? O co ci chodzi? - Odparł zdezoriętowani Albus - Chcesz się przemalować? Odradzma - Dodał z zadziornym uśmieszkiem.
- Czyś ty zgłupiał? Chodzi ło mi o to, aby pomalowac włosy tym Ślizgonom. No to jak? Co o tym sądzisz?
- Uważam, że to słaby pomysł. to powinno byc coś mocniejszego, coś co zapamiętają na długo. Masz jeszcze jakieś pomysły?
- A co powiesz...
- Co to za rozmowy?! Sprzątać! Już! - Warknął woźny, który niemal wbiegł do pomieszczenia. Chłopcy odczekali aż kroki sie oddalą i kontynuowali.
- No więc, co powiesz na to aby im podmienić napój, z eliksirem wielosokowym, z włosami jakiś dziewczyn? - Spytał podnoszac jedną brew.
- To odpada, nie mamy składników.
- Racja, nie pomyślałem - Przyznał starszy - Więc ja nie mam już pojęcia.
- A myślałeś nad podaniem im amortęcji? Najlepiej tej od wójka Georga. Raczej nie będzie pytał po co nam ona.
- Ktoś odprowadzi ich do Slughorna, ten da im jakieś antidotum i będzie po zabawie - Odparł kręcąc głową. Nagle w drzwiach staną zdyszany, zapewne biegiem Filch. Koło jego nóg kręciła się jego kotka Pani Norris. Zapewne była kotem ze świata magii gdyż mugolski kot niedożył by tak sędziwego wieku.
- Co ja mówiłem o rozmowach?!! A to co? Co to ma być? - Wskazał na jeden z medali jakiegoś zawodnika Quidditcha - Wypolerowac to poządnie! Ale już!! - Przypilnował aby "rozkaż" został spełniony, spojrzał na zegarek i dodał:
- Możecie iść, i nie chce nikogo widzieć wałęsającego się po korytarzach.
***
- Nie spałem pół nocy, ale już wiem jak odegrać się na tych półgłówkach. Oni grają w drużynie Quidditcha tak?
- Tak - potwierdził Ślizgon.
- Więc poproszę wójka Georga, aby zbudował miotłę, ale taką, którą nie będą w stanie kierować czy coś w tym stylu. No i co ty na to? - Spytał z podnieceniem.
- Dobry pomysł - Odparł z uśmieszkiem.
- Po lekcji wyślę mu sowę.
- Okej to ja idę, cześć.
***
Dwie pierwsze lekcje jakie mieli Gryfoni i Puchoni z szóstego roku, to była Historia Magii. Minuty wlekły się niemiłosiernie a James trzymał w ręku list, który miał zamiar wysłać na najbiższej przerwie.
Chciał isć do sowiarni jak najszybciej, wieć postanowił nie tracić czasu na nudny monolog nauczyciela. Zajrzał do torby w poszukiwaniu Karmelków Gorączkowych. Na szczęście miał dużo czasu an zrobienie zapasów na Ulicy Pokątnej.
Odgryzł połowę cukierka a w następnej chwili poczul jak ciepło uderza mu do głowy, w jednej chwili zrobił się czerwony na twarzy tak, że nauczyciel zawiesił na nim wzrok przez dłuższa chwilę i spytał:
- Czy czuje się pan dobrze, Panie Potter? Prosze iść do Skrzydła Szpitalnego.Czarnowłosy bez słowa spakował swoje rzeczy do torby i dumny że udało mu się wyrwac z lekcji, ale nadal wyglądający na chorego, wyszedł na korytarz. Tam włożył do ust druga połowe cukierka, a fala gorąca i wypieki na twarzy ustąpiły.
***
Sobotniego poranka Fred i James siedzieli w Wielkiej Sali i jedli sniadanie, pozostali z dormitorium jeszcze spali lecz Gryfon czekał na odpowiedz na jedgo list, której spodziewał się poranną pocztą.
Jego wzrok padł na Albusa któy właśnie siadał przy stole Ślizgonów. Spojrzał pytającym wzrokiem na brata, a ten tylko pokrecił przecząco głową.
Po chwili do pomieszczenia wleciały tak wyczekiwane przez uczniów stworzenia. Jedna z nich, ciemno brazowa z beżowym brzuszkiem podleciała do Jamesa. Usiadła na stole zwinnie omijając zapełnione jedzeniem misy i talerze. Z niecierpliwością czekała na odwiązanie koperty, która przymocowana była do jej łapki. Gdy list znalazł sie w rękach Gryfona, zwierzątko pośpiesznie odleciało jak gdyby miało jeszcze sporo paczek i istów do rozniesienia.
Jestem na siebię zła, że tak długo nic nie dodawałam i za to że rozdział miał być dłuższy a wcale nie jest. Miały być jeszcze 2/3 akapity ale nic z tego nie wyszło :/ Ostatnio nie mam weny a o czasie to juz nie wspomina. A chociaż czasem, znajde chwilkę to nie moge nic napisać :(
Na kolejny rozdział zapewne będziecie musieli poczekac jeszcze dłużej, wiem, ja też nie jestem z tego szcześliwa ale chce się dużo uczyć, a poza tym startuję w wyborach na przewodniczącą szkoły a to wymaga przygotowania mojego planu pracy, i plakatu które mam przedstawić wyborcom ;d A myslę teraz o tym a nie o blogu. Nie moge się nawet skupić aby pomyśleć o tym co mogłabym dalej napisac :(
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jeszcze raz przeprasza.
PS: Błagam piszcie komentarze, bo ja trace wiarę w to, że ktokolwiek czyta tego bloga :/
Jego wzrok padł na Albusa któy właśnie siadał przy stole Ślizgonów. Spojrzał pytającym wzrokiem na brata, a ten tylko pokrecił przecząco głową.
Po chwili do pomieszczenia wleciały tak wyczekiwane przez uczniów stworzenia. Jedna z nich, ciemno brazowa z beżowym brzuszkiem podleciała do Jamesa. Usiadła na stole zwinnie omijając zapełnione jedzeniem misy i talerze. Z niecierpliwością czekała na odwiązanie koperty, która przymocowana była do jej łapki. Gdy list znalazł sie w rękach Gryfona, zwierzątko pośpiesznie odleciało jak gdyby miało jeszcze sporo paczek i istów do rozniesienia.
......................................................................................................................................
Jestem na siebię zła, że tak długo nic nie dodawałam i za to że rozdział miał być dłuższy a wcale nie jest. Miały być jeszcze 2/3 akapity ale nic z tego nie wyszło :/ Ostatnio nie mam weny a o czasie to juz nie wspomina. A chociaż czasem, znajde chwilkę to nie moge nic napisać :(
Na kolejny rozdział zapewne będziecie musieli poczekac jeszcze dłużej, wiem, ja też nie jestem z tego szcześliwa ale chce się dużo uczyć, a poza tym startuję w wyborach na przewodniczącą szkoły a to wymaga przygotowania mojego planu pracy, i plakatu które mam przedstawić wyborcom ;d A myslę teraz o tym a nie o blogu. Nie moge się nawet skupić aby pomyśleć o tym co mogłabym dalej napisac :(
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jeszcze raz przeprasza.
PS: Błagam piszcie komentarze, bo ja trace wiarę w to, że ktokolwiek czyta tego bloga :/